Kazimierz Dolny, małe miasteczko nad Wisłą urzekające swoją magią. Wiele razy próbowałem zastanawiać się, co w nim takiego osobliwego, dlaczego przyciąga i skłania do powrotów.

Na początku myślałem o malowniczym położeniu miasteczka nad brzegiem Wisły. Dla niektórych jest to niewątpliwie atrakcja. Wiele wycieczek zatrzymuje się właśnie po to, aby odbyć rejs po Wiśle.
Nie można zapomnieć o licznych zabytkach, z różnych okresów historii Polski, począwszy od średniowiecza aż do czasów obecnych. Można by powiedzieć, że czas tutaj zatrzymał się w miejscu. Kazimierz Dolny to także miasto artystów – malarzy. Na każdym kroku można napotkać galerie malarstwa, często połączone z kawiarenkami. Odbywają się tutaj festiwale filmowe.

A ja odkryłem w tym urokliwym miasteczku coś innego – zachody słońca – ten niezwykły i wyjątkowy spektakl, codzienny cud, który zauważa niewielu.

Zachód słońca – inny po każdym dniu, inny w każdym zakątku świata i zawsze piękny. Wspominam Kazimierz Dolny jako miasteczko, które wycisza się wraz z zachodem słońca. Kończy się gwar wycieczek i hałaśliwych turystów. Kawiarenki wokół rynku zamykają swoje podwoje i nastaje cisza. Wsłuchiwałem się w tę ciszę wiele razy i w różnych miejscach.
Przesiadywałem na ławeczce na starym rynku niedaleko zabytkowej studni – wpatrując się w ostatnich przechodniów, zmierzających w sobie wiadomym kierunku. Oglądałem pracowników, a może i właścicieli zamykających galerie – kawiarenki otaczające ryneczek.
Byłem na górze Trzech Krzyży, pamiętającej czasy zarazy, spoglądając na panoramę miasteczka i leniwie wijącą się Wisłę, w której kąpały się ostatnie promienie zachodzącego słońca. W oknach domów, widocznych w oddali pojawiały się pierwsze światła – znak, że tam mieszkają ludzie.
Najbardziej jednak, lubiłem spędzać wieczory nad Wisłą, przyglądając się słońcu, które powoli i majestatycznie chowało się w zaroślach po drugiej stronie rzeki. Podziwiałem jego odbicie w leniwie płynącej wodzie, które mieszało się z długimi cieniami drzew, zanurzonymi w rzece. W oddali dostrzegałem zarys ruin zamku w Janowcu, które zdawały się przypominać o świetności tego miejsca. Nie wiem, ile trwało to widowisko, może chwilę, a jakby wieczność.

A potem nastawał zmrok, czas powrotu do pensjonatu, długi spacer ciemnymi już uliczkami. Wracali wszyscy, cicho rozmawiająć o dniu, który właśnie się skończył, niektórzy w milczeniu, jakby kontemplując wcześniejsze widoki.
Ostatnie lata, zmieniły to wszystko. Już nie jest tak cicho i tak spokojnie ale słońce, jak zawsze majestatycznie, odbywa swoją podróż po widnokręgu, zamykając dzień magicznym spektaklem.
Hello my friend !
I have just read your poetry about Kazimierz nad Wisla.
I was also there that time.
Picturesque, almost fabulous town. As usually beautifully described, and beautiful pictures. Thank you for sharing.
Greetings from Sweden
Thank you very much for kind words. This motivates me to continue my creativity.
Good! Good luck in continuation!
Piękny opis i śliczne zdjęcia przywołują miłe wspomnienia. 🤗👌Chciałoby się tam ciągle wracać. To bardzo urokliwe i romantyczne miejsce. 😍Warto wspomnieć również w o malowniczym Wąwozie Korzeniowym. 😊
Pojedziemy jeszcze jak wszystko wróci do normy. Wiesz przecież, że to miejsce nigdy się nie znudzi. Na opis innych atrakcji przyjdzie czas Tym razem chodziło o zachody słońca. 🌄
Piękne zachody słoneczka tam są 🙂👌 Aż miło popatrzeć gdy za oknem pochmurno 🙂👋
Dziękuję za miłe słowa. 🌞